• Start
  • Aktualności
  • Relacje
    • Sezon 2018
    • Sezon 2017
    • Sezon 2016
    • Sezon 2015
  • Regulaminy
  • Cennik
  • Galerie
    • Imprezy
    • Łowisko karpiowe
  • O nas
  • Kontakt

Relacja: „Zasiadka ze złotym smokiem w tle” ­- Mariusz Gnyp

  • Drukuj
  • E-mail

AKarpiarstwo to dziedzina wędkarstwa rozwijająca się w naszym kraju w sposób niebywały, przybywa łowisk, w zauważalny sposób poprawiają się również warunki do uprawiania tego hobby, które dla wielu już dawno stało się stylem życia.

Można by się nawet pokusić o twierdzenie, że wędkarstwo karpiowe staje się dominującą dyscypliną rodzimych wód. Powyższe podyktowane jest między innymi tym, że przybywa łowisk prywatnych, zadbanych, z rozbudowaną infrastrukturą, co sprawia, że niemal każdy może próbować swoich sił w połowie cyprinusów, delektując się jednocześnie pięknem otaczającej przyrody – nie zawsze tak jednak było...

Na jedną z pierwszych tegorocznych zasiadek wraz z Grzegorzem i Arkiem wybraliśmy łowisko, które jest znane nie tylko z licznej populacji dużego karpia, ale jest prawdopodobnie jednym z pierwszych łowisk komercyjnych w Polsce.

Łowisko Pstrążna, bo o nim mowa, położone jest w południowej części kraju, w niewielkiej odległości od Rybnika oraz Raciborza. Zbiornik bardzo klimatyczny, zewsząd otoczony zielenią pozwala na chwilę oderwać się od miejskiego zgiełku.

Na naszą zasiadkę wybraliśmy stanowiska znajdujące się w centralnej części zbiornika, licząc na to, iż przy zmiennej pogodzie i temperaturze, której wiosną należy się spodziewać, karpie będą przemieszały się z płytkiej na głębszą wodę. Taka taktyka powinna zapewnić jakiekolwiek brania – pomyśleliśmy. Zasiadka miała miejsce pomiędzy 10 a 12 maja.

Nad wodę dotarłem niedzielnym porankiem, jak zawsze przed zasiadką dopisywał mi bardzo dobry humor - cóż innego można przynieść tyle radości, jak te kilka dni spędzonych nad wodą „w tak pięknych okolicznościach przyrody i niepowtarzalnej” – jak mawiał klasyk. Jako, że nie zauważyłem szczególnych oznak bytowania moich ulubieńców, nie spiesząc się, przystąpiłem do rozkładania klamotów na miejscu mojego tymczasowego meldunku, zastanawiając się jednocześnie, jakie zestawy w pierwszej kolejności powędrują do wody i gdzie je położę. Pomyślałem, iż skoro na wodzie niewiele się dzieje, przyjmę taktykę, jaką stosowałem z sukcesami na tym łowisku jesienią ubiegłego roku, czyli postawię na prostotę i minimalizm w kwestii zestawów, natomiast obławiać w pierwszej kolejności będę sam środek zbiornika. Przypony o długości ok. 20cm wykonałem z bardzo miękkiej plecionki, dociążonej niewielką śruciną, haczyk nr 4 z pozycjonerem i stosunkowo krótki włos, na który założyłem niewielką tonącą kulkę Renmar Baits Mulberry Plum 16mm, natomiast na drugi zestaw powędrowała podobnej wielkości dipowana kulka tonąca o enigmatycznej nazwie HNV, wykonana z bogatych mieszanek o wysokiej wartości odżywczej. Przyszedł czas na to aby wygodnie zasiąść w fotelu i skupić się na podziwianiu widoków, przynajmniej tak mi się wtedy wydawało, ponieważ niespełna po dwudziestu minutach na jednej z moich wędek zanotowałem pierwszy odjazd – taktyka zaczyna się sprawdzać - pomyślałem przez ułamek sekundy.

Hol trwał kilka minut i moim oczom ukazał się lustrzeń ważący 8 kg. Ryba być może nie największych rozmiarów, ale zadowolenie łowcy bezcenne. Z doświadczenia wiem, że pierwsza ryba wyłowiona w krótkim czasie, daje nadzieję na pozytywny przebieg całej zasiadki.

Podczas gdy ja przyglądałem się radosnym zabawom trzciniaków buszujących w okolicznej roślinności, na lewej wędce hanger zaczął bardzo delikatnie odpowiadać na to, co działo się na drugim końcu wędki. Amur jakiś, albo co? - pomyślałem i postanowiłem dłużej nie przyglądać się, tylko podniosłem wędkę, która wygięła się w sposób, który komunikował jedno: to nie jest mała ryba...!

Adrenalina osiągnęła apogeum, a emocje podkręcał dźwięk dobywający się z kołowrotka. Widząc co się dzieje, pospieszył mi na pomoc z podbierakiem Łukasz, który łowił kilka stanowisk dalej. Po chwili naszym oczom ukazał się „złoty smok” - dorodny karp koi. Stara chińska legęnda głosi, iż karpie koi płynąły w górę żółtej rzeki i tam stawały się smokiem. Karp koi po dziś dzień symbolizuje determinację oraz upór w pokonywaniu przeciwności. Okaz, którego złowiłem był tego żywym przykładem.

Ryba ważyła 16 kg, ale nie to było istotne, cieszyłem się jak dziecko, bo był to mój pierwszy KOI.

Powoli nadchodził zmierzch, a słońce delikatnymi promieniami po raz ostatni tego dnia otulało okoliczne trzcinowiska. Postanowiłem przygotować się do nocnych połowów, na zestawy powędrowały kulki o zapachach bardziej przypominających naturalne środowisko ryb tj. Red fish oraz Monster. Przed północą głęboki sen został gwałtownie przerwany przez dźwięk dobywający się z mojej centralki – przy akompaniamencie okolicznych żab został zaproszony na brzeg lampas o wadze ok. 10 kg. Reszta nocy przebiegła spokojnie, natomiast nazajutrz, wczesnym rankiem dołączyli do mnie Grzegorz oraz Arek. Obaj koledzy byli gotowi na spotkanie z największymi mieszkańcami Pstrążnej. Bojowe nastawienie szybko przełożyło się na wymierne wyniki, gdyż Arek w krótkim odstępie czasu zanotował dwa brania, które zaowocowały pięknymi rybami na macie. Chwilę później pierwsze branie zaliczył Grzegorz, które również pozwoliło wyholować sporych rozmiarów karpia. Mając do dyspozycji kilka wędek mogliśmy obławiać różne partie wody, analizując w których obszarach żerowanie ryb najlepiej przekłada się na wyniki. I tak w sympatycznej i wesołej atmosferze upłynął dzień. Wczesnym wieczorem ponownie delikatnie odezwał się sygnalizator mojej wędki, podszedłem i zobaczyłem, że hanger porusza się tak delikatnie, iż przestał wzbudzać jakikolwiek dźwięki sygnalizatora – no tak mamy wiosnę, wiec nie każde branie musi kończyć się szaleńczym odjazdem. Podnoszę wędkę i znowu spory opór, a następnie szaleńczy odjazd. Ryba zmierzała w sobie tylko znanym kierunku, a bardziej zdecydowane próby jej powstrzymania mogły zakończyć się jej utratą. Po paru dłuższych chwilach udało się okiełznać żywioł, ryba zaczęła zachowywać się w sposób bardziej przewidywalny i ukazała swoje obliczę – piękny karp pełnołuski. Ryba ważyła 16 kg.

Jeszcze tego samego wieczora zarówno na mojej jak i Grzegorza oraz Arka matach zameldowały się kolejne ryby. To była bardzo udana zasiadka, która przyniosła wiele wspaniałych okazów, ale przede wszystkim spędzona w miłej atmosferze, przy pięknej pogodzie, we wspaniałym otoczeniu – zostały chyba spełnione wszystkie warunki udanego wypadu nad wodę.

A Pstrążna, jak to Pstrążna - nie przestaje zaskakiwać, i kto tak naprawdę wie, co jeszcze w tej wodzie pływa?

GALERIA ZDJĘĆ

 

  • Poprzedni artykuł
CSS Valid | XHTML Valid | Top | + | - | reset
Copyright © Gospodarstwo Pstrążna 2021 All rights reserved. Custom Design by Youjoomla.com
YJSimpleGrid Joomla! Templates Framework official website
Sezon 2015

Informacje o plikach cookie

Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce. Czytaj więcej...